Od paru tygodni uczęszczam na kurs CCNA. Choć w pracy nadal pozostaję na tym samym stanowisku i pełnię te same obowiązki, to jest to dla mnie swego rodzaju obietnica przyszłej zmiany kariery.
Zmiana zmianą - najważniejsze dla mnie jest to, że choć połowicznie (i potencjalnie), to jednak wrócę do czegoś, od czego zaczynałem i co naprawdę lubię. Może powinienem poeksperymentować z Linuksowym desktopem, żeby choć trochę nadrobić zaległości od drugiej strony?
Koniec prywaty - teraz trochę konkretów.
Kursy CCNA realizowane są ostatnimi czasy w najróżniejszych zestawieniach: jako kursy 2-letnie, jako kursy 1-roczne, itp.
Materiał przewidziany jest na 4 semestry i obejmuje zarówno teorię jak i praktykę. Teoria jest podana przystępnie i w języku polskim, co stanowi ogromny plus (w jaki sposób przełoży się to na egzamin końcowy, który po polsku nie jest - jeszcze nie wiem).
W przypadku realizowania kursu w trybie przyspieszonym, jak się dzieje w moim przypadku, plan jest bardzo napięty. Większość pracy musi odbywać się w domu, gdyż nie ma szans przerobić wszystkiego na zajęciach.
Dodatkowo - jeśli w zajęciach uczestniczą osoby nie mające wiele do czynienia z matematyką/informatyką/sieciami wcześniej, to szanse na powodzenie takiego przedsięwzięcia są bardzo nikłe.
(edit 06.05.11: wyszło jak wyszło, czyli nie wyszło)
Linku na deser brak.
(._.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz